Najnowsze komentarze
MagZag jeśli chodzi o msze to częs...
Chciałem się wybrać na Izi, ale ni...
Nie jeżdżę na otwarcia i zamknięci...
motovoice do: 7
okularbebe - Dzięki wielkie i równ...
motovoice do: 7
DominikNC - Skoro jesteś pierwszym...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

02.04.2023 12:39

DROGA | FRAGMENT #1

I

Podczas gdy ja spisuje te słowa, mój motocykl stoi obok. Oboje jesteśmy zamknięci w pokoju w którym żyję, odpoczywam, upijam się, kocham, nienawidzę, zasypiam i budzę się rano wstając do pracy. To niewielki metraż zagracony dodatkowo działającymi i niedziałającymi radioodbiornikami produkcji polskiej i radzieckiej, które mówiły głosem Wolnej Europy. 

Serwisowanie motocykla w mieszkaniu, w pokoju, sprzyja jeszcze większemu zagraceniu i tak części motocyklowe leżą obok książek, walczą o terytorium z aparatami, migrują niekiedy do kuchni i łazienki. Słowem - motocykl przeprowadza ekspansję na te kilkadziesiąt metrów kwadratowych, które dzielę jeszcze z dwiema kobietami i trzema kotami. Równowaga jest bardzo delikatna. Kiedy mój motocyklowy mikrosystem zaczyna przekraczać pewne granice pozwalające na bezkonfliktową koegzystencję, dochodzi do niegroźnych starć, które mają na celu przypomnienie mi o warunkach, które mi postawiono, kiedy ogłosiłem, że motocykl musi jakiś czas stać w mieszkaniu. 

Ruchem dłoni przesuwam szaro-aluminowe pokrywy membran olejowych. Wydają z siebie dziwny szeleszcząco - brzęczący dźwięk. Zaznaczają swoją obecność, lecz ostatecznie uchylają się i mogę dosięgnąć kubka z kawą. Motocykl wącha suszące się obok niego pranie. Od dwóch miesięcy wzajemnie przyswajamy sobie swoje zapachy. On dobrze poznał już moją i Jej woń, bo od czasu do czasu rzucamy na niego ciuchy. Krzesło z pewnością jest mu wdzięczne, gdyż wykorzystanie motocykla, jako wieszaka z pewnością je znacząco odciąża. 

My z kolei przywykliśmy już do tłustego, stalowego zapachu części i płynów, które są naturalną wonią każdego spalinowego pojazdu. Co ciekawe, mi dłużej zajęło przyswojenie tej ciężkawej woni. Ona twierdzi, że ma znacznie słabszy węch ode mnie i motocyklowe wyziewy zupełnie Jej nie drażnią. Śmiało, więc mogę powiedzieć o zupełnie szczęśliwym zbiegu okoliczności. Nawet koty zaakceptowały obecność Smoka i tylko od czasu do czasu wspinają się po aluminiowym rusztowaniu ramy i usiłują drapać opony. 

Można by pomyśleć, że dla większości motocyklistów, motocykl w domu to spełnienie jakiegoś cichego, nieco perwersyjnego marzenia. Z pewnością, jeśli ktoś dysponuje większą liczbą kwadratowych metrów, może czerpać przyjemność ze swojego okazu postawionego w salonie. My z kolei, żyjemy na zasadach kruchej ugody, która niesie za sobą próby umiejętnego zarządzania przestrzenią. Jesteśmy niczym kostka Rubika. 

 Wszystko dlatego, że nie posiadam miejsca, gdzie bezpiecznie mógłbym serwisować motocykl. Narzędzie – dziecko Drogi zamieszkało, więc wraz z nami dopóki nie będzie gotowe wrócić na jej łono. 

Droga – to o niej chcę pisać. Naznaczyła mnie i podczas jednej z wypraw na drugim mniejszym motocyklu uświadomiłem to sobie tak silnie, że wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Uczucie graniczące z osiągnieciem oświecenia lub nirwany.



II

Pierwsze Drogi, którymi podążał człowiek, były Drogami migrujących zwierząt. Były Drogami prowadzącymi do bezpiecznego schronienia, pewnego wodopoju. Nie były określone za to określały byt człowieka. Ludzie wędrowali, więc nie próbowali wytyczać i ujarzmiać Drogi. Człowiek nosił w głowach pierwsze mapy znanych okolic. Wytyczał szlaki za pomocą charakterystycznych dla okolicy punktów odniesienia. Potężna skała, zwalone drzewo, zakole rzeki. Pierwsze Drogi próbowano uwieczniać na ścianach domostw w postaci malowideł, czy na łatwym w obróbce piaskowcu. Ciekawość sprawiła, że Droga musiała przybrać jakiś konkretny kształt. Stać się czymś zobrazowanym, a później opisanym. W pewnym momencie człowiek porzucił koczownictwo, za to zainteresował się wymianą handlową. Pojął, że Drogę można pokonywać nie tylko na własnych stopach, ale także za pomocą zwierząt. Skoro już miał sprzymierzeńca do szybszego podróżowania, wyklarowała się potrzeba stworzenia Drogi. Pierwsze szerzej znane Drogi były szlakami handlowymi, jak Szlak Bursztynowy. Wytyczano takie Drogi umownie i one same nie miały dziś znanej nam formy. Dbano by szlak był w miarę przejezdny i oczywisty. W miastach Drogi szybciej stały się nawierzchniami o zdecydowanie konkretniejszej formule. Droga stała się czymś prestiżowym. Dobrze zbudowane ciągi ulic i Dróg posiadały w zasadzie tylko duże dobrze prosperujące miasta. Droga stała się statusem łączącym na przykład królewskie grobowce – piramidy z okolicznymi świątyniami. W Grecji na Krecie pojawił się bruk, którego początki sięgają 2500 lat p.n.e. Ur i  Suzę Droga połączyła około 2000 roku p.n.e, z kolei Babilon uświęcił Drogę nadając jej miano procesyjnej „ulicy –którą – oby –nie – kroczył – żaden – wróg.” . Owa Droga, według źródeł miała powstać około 650 roku p.n.e. z cegieł połączonych asfaltem. Człowiek rozpoczął eksperymenty z rodzajem nawierzchni i tak na przykład Grecy stworzyli drogi koleinowe, posiadające specjalne wyżłobienia, w których pracowały koła powozów i rydwanów. Greckie rozwiązanie mocno kojarzy się z ówcześnie funkcjonującą siecią szlaków kolejowych. Przemyślano, bowiem nawet rozjazdy i bocznice, które umożliwiały bezpieczne mijanie się pojazdów.

Prym w długości budowanych Dróg wiedli jednak Rzymianie. To oni określili ujednolicony system tworzenia brukowanych ciągów komunikacyjnych, który tylko w niewiele zmienionej formie stosuje się dziś. Rzymianie budowali swoje słynne Drogi warstwo z zastosowaniem solidnego fundamentu. Dzieło Rzymskich Dróg rozciągało się na ponad 300 tysięcy kilometrów, obejmując nie tylko teren Italii, ale również podbitych prowincji. Pierwsza rzymska Droga łączyła Rzym z Kapuą, a nadano jej miano Via Appia. Szczątkowe fragmenty tej Drogi można przemierzać po dziś dzień. 

Śmiertelne dla rzymskich, rozległych szlaków komunikacyjnych, okazało się Średniowiecze. Po upadku Imperium, Drogi zostały stopniowo porzucane, zaniedbywane, aż w końcu o nich zapominano. Ludzie na powrót zaczęli korzystać z półdzikich gościńców, drewnianych grobli i tylko w większych miastach, starano się o Drogi dbać, gdyż jak dawniej podnosiły status okolicy. 

O tym jak ważna jest Droga w procesie cywilizacyjnym człowieka, może świadczyć wybudowanie przez Inków około dwudziestu trzech tysięcy kilometrów Drogi, po której nie poruszały się skomplikowane pojazdy kołowe. Inkowie przemieszczali się pieszo, natomiast towary transportowano na objuczonych lamach. Drogi cywilizacji inkaskiej nie posiadały jednej utartej formuły. Wykuwano je w skałach, brukowano, tworzono nawet schody na niektórych odcinkach. Konstrukcja szlaku komunikacyjnego zależała od rodzaju terenu, w jakim ją wytyczano. Nie mniej główne Drogi otrzymały miano Traktu Królewskiego. Do dziś zachowały się ślady po zbudowanych przez Inków Drogach. Obecnie nie są już używane, mimo wszystko jednak dobrze odznaczone, zarówno w terenie, przez który przebiegały jak i w historii drogownictwa. 

Droga – można odnieść wrażenie, wytyczona, określona, odcięta od reszty krajobrazu – wydaję się być bezpieczniejsza. Bardziej przyjazna dla pielgrzyma, kupca, czy podróżnika. Zboczenie z Drogi, zagubienie Drogi – oznacza niewidoczne niebezpieczeństwo i ryzyko.  Kiedyś często oznaczało śmierć, ponieważ podróżni nie posiadali dokładnych map i nie czuwały nad nimi satelity, dziś zagubienie Drogi wiąże się zazwyczaj ze straconymi nerwami i czasem. 

Pierwsze mapy były zupełnie prymitywne, ogólnikowe. Te dużo cenniejsze ludzie nosili we własnych głowach. Częściej niż dziś ich umysły były zainfekowane siatkami rozdroży, na których leżały znane budowle, stare kamienie milowe, czy wiekowe drzewa, które pomagały wyznaczyć kierunek. Nocą można było liczyć na przewodnictwo gwiazd, które przecież; niezaćmione, niegasnącym obecnie, sztucznym światłem, jaśniały w mroku znacznie mocniej. 


 

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz